Perypetie z bloczkami
W połowie stycznia zamówiliśmy bloczki na fundamenty , maż zaznaczył ,że na razie nam się nie śpieszy i mogą je przywieść na wiosnę ale po 2 dniach dostaliśmy telefon ,że bloczki do nas już jadą , z jednej stony radość ,a teraz zgrzytanie zębami . Otóż stały sobie, każdy mówił cegła to cegła ,a teraz płacz i lament bo po przekładaniu paru sztuk z wierzchu okazało się że cegły całę się łuszczą po delikatnym puknięciu młotkiem pękają ,a w środku sam piach ,wystarczy czymś twardym po nich przejechać i sypie się beton , myślałam że furii dostane jak to zobaczyłam .Mąż zadzwonił do pana od którego te cacka mamy przyjechał sam zobaczyć i stwierdził ,że je wymieni bo faktycznie są kiepskie . Ale żeby było tego jeszcze mało pan przyjechał autem z naszymi bloczkami chiał je rozładować ,ale stwierdził że nie ma ich jak wyciągnąć bo stoją miedzy płotem, a wykopem i musieliśmy 18 palet przenieśc ręcznie wrrrr . Pan miał być wczoraj nie przyjechał ,kolejny telefon , będzie dzisiaj wracam z pracy bloczki jak stoją tak stoją pytam się męża gdzie są te ,które mieli przywieść , a on że dzisiaj nie przyjadą będa jutro . Mam tylko taką nadzieję ,że tak będzie bo tata już czeka na hasło kiedy zaczniemy budować ,my nadal w polu a dni uciekają jak szalone .pozdrawiam